Let him go
Jak potoczą się losy pozostawionej przez miłość swojego życia - Ronalda, Hermiony?
czwartek, 17 września 2015
Bardzo przepraszam
Witam Wszystkich, którzy tutaj zaglądają. Zdaję sobie sprawę, że nawaliłam. Pojawił się dopiero prolog a tu taka klapa. Chciałabym żebyście wiedzieli, że nieumyślnie. Niedawno zmarła bardzo bliska mi osoba i nie byłam w stanie dokończyć rozdziału, pozbierać myśli. Teraz powoli zbieram się w sobie i niedługo wrócę. Dziękuję Wam wszystkim za zrozumienie i komentarze pod prologiem. Pozdrawiam i do zobaczenia.
czwartek, 6 sierpnia 2015
Pierwszy
Przymknęłam oczy i przez chwilę wsłuchiwałam się w delikatny
szum wiatru. Trzeba przyznać, że lato było nadzwyczaj upalne i tylko wieczorami
z ulgą wdychałam świeże powietrze. Nie przeszkadzało mi otwarte na oścież okno
ani pognieciona pościel z której wygrzebałam się przed paroma minutami.
- Hermiono? – głos ukochanego wyrwał mnie z zadumy.
Podskoczyłam, przypominając sobie o wynikach, które miał odebrać – to dla
ciebie – oznajmił podając mi niewielką, białą kopertę. Zerknęłam na niego i z
politowaniem pokręciłam głową starając się nijak nie skomentować tego, że właśnie obgryzał skórki.
Aczkolwiek z drugiej strony mogłam go zrozumieć. To napięcie potrafiło
zabić.
Rozejrzałam się niepewnie po pomieszczeniu. Przestronna sypialnia była urządzona bardzo gustownie. Co
prawda nie ja ale Ginny zajęła się aranżacją wnętrz. Gdyby zależało to ode
mnie, zniknęłyby nowoczesne meble a w ich miejsce pojawiły się stare, nieco
zakurzone regały pełne książek i wygodna kanapa naprzeciwko średniowiecznego
kominka. Niestety (a może i stety) Rudej nie dało się w żaden sposób przekonać
do tego pomysłu. Mawiała, że nie pozwoli aby nasz dom przypominał spiżarnię
ciotki Muriel.
- ona ma rację – przytakiwał jej z zapałem mój narzeczony.
Wiedziałam, że ceni sobie luksus a przede wszystkim dobra materialne i z tego
też powodu ograniczałam się tylko do wymownego wywracania oczami.
- otworzysz? – wyrwał mnie z zamyślenia. Jeszcze raz odetchnęłam głęboko, przełknęłam głośno ślinę i ze strachem rozerwałam kopertę. Trzęsącą się ręką
wyszarpałam niewielką karteczkę i podałam ją głównemu zainteresowanemu
- przeczytaj – poprosiłam cichutko chowając twarz w
dłoniach.
Przez chwilę zapanowała grobowa cisza i już wiedziałam, że
wszystko poszło nie tak. Kiedy usłyszałam jego kroki oderwałam spocone ze
stresu dłonie od twarzy. Nie mógł mnie teraz zostawić samej.
- Ronaldzie! – krzyknęłam zrozpaczona ale odpowiedział mi
trzaskaniem drzwi.
Zalałam się łzami. Ja i Ron nie mogliśmy mieć dzieci.
Magomedyk twierdził, że winę ponosi bariera psychiczna, prawdopodobnie
pozostałość po wojnie a on ciągle nie mógł zrozumieć, dlaczego nie potrafię o
wszystkim zapomnieć.
Ale jak miałam zapomnieć o koszmarnych wizjach, które co noc
nawiedzały mnie w snach? Jak miałam wyrzucić z głowy ciała poległych w Bitwie
przyjaciół, które obmywałam z brudu i krwi? Jak rzucić w wir zapomnienia tych wszystkich
rannych, którzy jęcząc i wijąc się z bólu umierali na moich rękach?
To było niewykonalne.
Słone łzy moczyły moje policzki a ja z trudem łapałam każdy
kolejny oddech. Co za niesprawiedliwość!
Zostaliśmy dosłownie obsypani pieniędzmi, które z
powodzeniem moglibyśmy zainwestować w siebie i nasze potomstwo, hołd bili nam
nawet najwyżsi rangą a oferty pracy dosłownie zalewały przedpokój wraz z
przychodzącą co rano sowią pocztą.
Mieliśmy wspaniałe mieszkanie i niesamowitych przyjaciół u
boku ale brakowało tego, co najważniejsze. Nie mogliśmy doczekać się dziecka!
Każde kolejne niepowodzenie osłabiało więź między nami, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok czułam, że w Ronaldzie coś wreszcie pęknie.
Niepewnie, na drżących nogach udałam się w stronę kuchni i
wtedy to zobaczyłam. Na sporych rozmiarów lodówce, przypięta magnesem czekała na mnie wiadomość.
„Odchodzę. Nie
czekaj, nie wrócę po resztę rzeczy.
Przepraszam, Ron.”
Nie sądziłam, że po tylu latach... w tym momencie moje serce posypało się w drobny mak i
zawyłam z niewyobrażalnego bólu.
Jestem Hermiona Granger, mam dwadzieścia sześć lat i właśnie
straciłam miłość mojego życia.
SOWA POWITALNA
Cześć ;) Mam nadzieję, że czytelnikom, którzy trafią właśnie na moją stronę spodoba się blog i postanowią zostać z nim na dłużej. Nie chcę zdradzać fabuły, tak więc... życzcie mi powodzenia! ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)